Newrin - 2013-11-04 11:18:53

W Znanych Światach najsłynniejszy był garnizon na Stygmacie, niestrudzenie chroniący ludzi, przed inwazją Symbiontów. Jednak na samo wspomnienie tej potwornej rasy wielu rycerzy i najemników szukających sławy, bogactwa lub bitwy, kierowało się pospiesznie ku Vera Cruz od kiedy Cesarz Alexius oficjalnie ogłosił Imperialną Krucjatę przeciw Kalifatowi Kurga.

Ta planeta nieustannie przyciągała wszelkiej maści wojowników, pilotów, kupców, heretyków, złodziei i całą tę bandę ciur obozowych z wszelkiej maści odmieńcami na czele. Gdyby nie hazacka dyscyplina ten świat już dawno został by podbity podczas któregoś z Kurgańskich Dżihadów.
   Każdy kto chciał dorobić się  majatku lub zyskać wpływy mógł się tutaj wykazać. Jednak prawdziwa walka działa się w ukryciu. Agenci wszelkich domów, kościoła i cesarstwa uwijali się jak w ukropie by zdobyć jak największe wpływy dla swoich frakcji w zbliżającym się podziale łupów ze spodziewanego podboju Hiry, świata po drugiej stronie wrót.

Hrabia Enriko Holuzia Bursandria czekał w sali odpraw tajnej bazy wojskowej przyglądając się aktom osobowym dwóch mężczyzn. Miał szczerą nadzieję iż wybór którego dokonał był odpowiedni do zadania mogącego zaważyć nad losem jego rodu.Po krótkiej chwili z zamyślenia wyrwał go cichy odgłos otwieranych drzwi. Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Hrabia zlustrował ich długim i przenikliwym spojrzeniem jakby patrząc na nich chciał uzyskać odpowiedź na swoje wątpliwości.

Vainamoinen - 2013-11-12 19:52:07

Przyjazny pewnie i stanowczo acz lekko kulejąc podchodzi na stosowną odległość od Hrabiego. Staje nieznacznie przygarbiony, z wymuszonym półuśmiechem. Pulsujący fantomowy ból lewej ręki wymusił ciche syknięcie. Stara się choć odrobinę godnie wyglądać, pokazać z dobrej strony, w końcu Hrabia Enrike nie bez powodu przerwał mu fascynującą czynność liczenia pieniędzy i wezwał do siebie.
Duchota! Po wygolonej głowie spływają pojedyncze krople potu. Przyjazny starł je ręką, przejeżdżając po osiemnastu starych i trzymających wspomnienia bliznach.
Dyskretnie oblizał spierzchnięte usta i prawie bezzębne dziąsła.
Nieufnie ale spokojnie skanuje otoczenie, broń choć ukryta pod długim i eleganckim płaszczem, jest cały czas pod ręką.
Lustruje pierw hrabiego, próbując dostrzec jakichkolwiek specyficznych cech w wyglądzie arystokraty. Potem zwraca się zdrowym okiem w stronę towarzyszącemu mu przyjemniaczkowi, dochodząc do wniosku, iż ma pięć...nie, sześć drobnych i prawie niewidocznych skaz potrądzikowych.
Zainteresowany wyczekuje na rozwój wydarzeń.
 
Wizja wyglądu postaci: http://community.imaginefx.com/forums/s … %29%20.jpg

Tasandir - 2013-11-16 13:44:16

Wchodząc odgarnął dłonią włosy z czoła i niepostrzeżenie usunął grudkę zakrzepłej krwi.
Następnym razem będzie musiał zapewnić sobie więcej czasu pomiędzy spotkaniami, rzucił do siebie w myślach.
Niczym nie wyróżniający się człowiek, ukłonił się i oddał szacunek hrabiemu, tak jak nakazywała tego etykieta.
Odwzajemnił spojrzenie towarzysza, uśmiechając się szeroko. Młody, wysoki mężczyzna sprawiał wrażenie bardzo przyjaznego. Brak widocznej broni i dobrze skrojony strój kłócił się z potężnie umięśnionym ciałem.
Zrobił krok do tyłu, okazując szacunek w hierarchii i nadal kretyńsko się szczerząc złączył ręce za plecami czekając na słowa hrabiego. Zastanawiał się, czy gdyby nie założył długich rękawic obruszyłby się on na widok skaryfikacji jego rąk. Podrapał odruchowo nadgarstek na myśl o tym co miały one za zadanie retuszować. Usunął mruganiem pot z oczu i skupił wzrok na gestach tu obecnych.

Wizja wyglądu postaci:https://www.dropbox.com/s/zch095rulgb26ea/Karsa.jpg

Newrin - 2013-11-20 11:25:00

Hrabia w końcu poprawił się nieznacznie w krześle. Lata spędzone w administracji sprawiły, że teraz jego karmazynowy mundur zbyt ciasno opinał jego nietrenowane ciało. Czuł się z tym nie komfortowo zważywszy na jego młody wiek ale etykieta rodu wymagała by regent w takim stroju występował.
           Oby arcyksiążę szybko wrócił z Kurgi bo będę musiał zacząć dbać o swoją fisis żeby nie być pośmiewiskiem. - pozwolił sobie na krótkie roztargnienie, lecz zaraz jego myśli wróciły do teraźniejszości - Przyjazny to wyjątkowo paskudny typ, wydaje się obślizgły jak decadoski ambasador ale potrzebuję jego kontaktów i umiejętności analitycznych, a po za tym stara się pokazać od jak najlepszej strony. Natomiast ten drugi, Karsa wie jak się zachować, ale ukrywa coś pod maską uśmiechu i własnie tego co tam się znajduję potrzebuję do tej misji.
      - Witajcie panowie wezwałem was tutaj ponieważ mam dla was intratną propozycję. - przerwał na chwilę po czym bezgłośnie dał znak by zajęli miejsce przy długim stole.
- Jak zapewne wam wiadomo Dom Bursandra sprawuje władzę nad Vera Cruz ale teraz kiedy trwa oblężenie Fortu Omala na Kurdze znaczna część naszych sił została przekierowana za wrota jako wsparcie. Stwarza to niebezpieczeństwo rebelii ze strony domu Escavado który stanowi drugą siłę na planecie. Tym bardziej, że mój stryj arcyksiążę Jorge Alejandro Bursandra Hazat jest zwykle nieobecny ponieważ osobiście dowodzi krucjatą przeciw Kurgom. - zaniechał na chwilę swój wywód by poprawić bardzo misterną konstrukcję jaką były jego modnie przycięte wąsy.
- Zarówno nasz dom jak i Escavedów nie próżnowały zdobywając sojuszników gdzie się da. Jednak sytuacja obecnie sprzyja tym drugim. Mamy jednak w rękawie asa który przy odrobinie szczęścia i waszych talentów zapewni nam spokój na Vera Cruz i szybkie podbicie Kurgi. Nasz plan jest podzielony na kilka etapów. Pierwszym z nich jest zdobycie pewnej walizki która jest w posiadaniu Escavedów. Znajduje się ona na jednej z orbitalnych stacji obronno-przeładunkowych należących do domu Eduardo i Przewoźników. Ci pierwsi są sojusznikami Escavedów i dzięki posiadaniu ważnych punktów militarnych na orbicie chcą zyskać na znaczeniu, Ci drudzy - zawiesił głos i spojrzał na przyjaznego - reprezęntują całą Ligę Kupiecką na Vera Cruz, a ich roli zarówno w normalnych kontaktach handlowych jak i podczas operacji przy transporcie wojska nie da się przecenić.

      Hrabia ponownie poprawił się w fotelu wziął łyk wina ze stojącego nieopodal kielicha z winem, po czym kontynuował.
- Musicie za wszelką cenę zdobyć tę walizkę i dostarczyć ją do mnie. - zrobił krótką pauzę jakby ważył wagę słów przed chwilą przez siebie wypowiedzianych.
- Nie, nie za wszelka cenę. Jesteśmy w końcu Hazatami więc nie wolno wam narazić bezpieczeństwa placówki którą macie zinfiltrować. Stanowi ona jedno  z kluczowych ogniw w łańcuchu obronnym Vera Cruz tak więc możecie zrobić cokolwiek uznacie za stosowne z wyjątkiem narażania na uszczerbek samej stacji. - zadowolony z siebie Enriko pogładził się po brzuchu który wyglądał jakby zaraz miał rozsadzić za ciasny mundur. Na jego twarzy wystąpił szelmowski uśmiech.
- Szczegółowe informacje dostaniecie zaraz po naszym spotkaniu. Chyba nie muszę wam mówić o poufności tej misji? -Zapytał retorycznie
- Z pewnością macie wiele pytań na które mogę wam teraz odpowiedzieć. Śmiało pytajcie.

Tasandir - 2013-11-20 14:14:41

Karsa nie znając do końca pozycji Przyjaznego, spojrzał nań chcąc oddać mu głos. Widząc jednak, że ten ważny nadal słowa hrabiego podjął rozmowę:
- Jesteśmy zaszczyceni pokładanym w nas zaufaniem i wyborem waszej mości. Czy zadanie to przypada wyłącznie naszej dwójce czy też będziemy mieć do dyspozycji innych ludzi? Nie omieszkam również zapytać czy zadanie ma polegać na dostarczeniu "walizki" - zaintonował - czy jej zawartości...? - zniżył głos. Czasami nie wszystko udawało się załatwić czysto i według planu. Uśmiechnął się do siebie w myślach, gdy wspomnienie przypomniało mu jedno z dawnych zadań przekazanych od Dekadosów. Polegała na przyprowadzeniu członka rodu do niechcianego przezeń sfinalizowania pewnych traktatów, które wymagały jego pieczęci. Choć spotkał się z dezaprobatą misjo-dawców, nikt jednak nie oponował przeciw pozyskanej odrąbanej ręce z wymaganym czipem w wierzchu dłoni.

Newrin - 2013-11-20 15:07:20

Hrabia słysząc pytanie Karsy zaczął się utwierdzać iż dokonał wyboru odpowiednich osób.
- W tym wypadku walizka i jej zawartość są nierozerwalnie połączone. I mówiąc walizka mam tu na myśli raczej przedmiot wielkości skrzynki. W środku znajduje się urządzenie elektroniczne. Możliwe że gdy je znajdziecie to całe będzie okablowane. Według moich danych możecie je odpiąć bez problemu po zamocowaniu uprzednio standardowej baterii energetycznej o dużej pojemności. Baterie możecie bez problemu zdobyć u Przewoźników. Dostaniecie ode mnie środki w celu jej nabycia.
- Co jeszcze chcecie wiedzieć?

Vainamoinen - 2013-11-20 19:02:44

Przyjazny skomentował krótki dialog słyszalnym chrupnięciem kręgów lędźwiowych. Nabrał powietrza, uspokoił szumienie w lewym uchu. Zawiesił wzrok na misternym wąsie po czym rzekł:
- Gildia wykazuje wdzięczność za zaufanie i powierzenie jakże ważnej misji. Jako obecny tu przedstawiciel wyrażam chęć i aprobatę w udzieleniu pomocy, za odpowiednią ceną rzecz jasna. Zdając się na pozyskane przeze mnie informacje, Przewoźnicy pozostają neutralni wobec istniejącego w tej strefie niepokoju, toteż nasza obecność na stacjach orbitalnych jak i innych placówkach nie powinna wzbudzić podejrzeń, jeśli za kupców będziemy się podawać – zerknął z ukosa na uśmiechniętego Karsę.
- Niemniej – tu uśmiech zniknął z twarzy Przyjaznego a ton głosu stał się poważniejszy – intryguje mnie wspomniana skrzynka. Czym dokładnie jest przedmiot w walizce? Z tego, co zdążyłem w trakcie waszego dialogu przeanalizować to sądzę, że w walizce może być albo jakiś bardziej zaawansowany przekaźnik, wymagający sporej dawki mocy do ciągłego działania, który często stosuje się na takich stacjach albo, co jest bardziej prawdopodobne, swego rodzaju ładunek wybuchowy, może bomba magnetyczna, wymagający ciągłej stabilizacji poprzez dostarczanie mu mocy. – dyskretnie otarł usta wyciągniętą z kieszeni ściereczką.
- To są rzecz jasna tylko moje domysły, acz dobrze byłoby wiedzieć, z czym mamy mieć do czynienia.

Tasandir - 2013-11-20 20:22:29

Myśli Karsy rozbiegły się w krwioobiegu rodu Hazat.
Escovedo...zatraceni w walce o kolejny kawałek tortu Very Cruz, który i tak trzymają w garści - pomyślał - wiadomo było, że tylko czekają na ruch Jorge'a Alejandro.
Dziwiło go na co komu władza nad poletkami rzadkich owoców i fabrykami szkiełek w miejscu bez źródeł energii, zależnym całkowicie od Przewoźników.
Zawartość walizki to pewnie kropla w morzu ich konszachtów.
Zbyt późno powstrzymał odruch potarcia kłykciem mostku. Dociągnął dłoń w stronę ucha by poprawić kolczyk i powrócił do oficjalnej pozy.
Hmm...ich sojusznikami jest domu Shelit. Tajemniczy odłam według wszelkich standardów. Shelit przetrwali mnóstwo dochodzeń Inkwizycji, ale sprawdzili się jako oddani Hazatom przy niezliczonych okazjach.
Dom zaproponował im tron na uchodźstwie na Vera Cruz w zamian za przyjęcie pewnych aspektów kultury szlacheckiej i przysięgę posłuszeństwa.
Chociaż członkowie domu korzystali z mian szlacheckich by określić swoją pozycję w kontaktach z zagranicznymi domami, między sobą używali numerów do oznaczenia rangi...


- Mamy podać się za handlarzy szkłem? Czy może przedstawię się jako wicehrabia 243...?- rzekł żartobliwym tonem podnosząc zadziornie brew.

----------------------------
(gdy hrabia odpowie:)

Uśmiech znikł. Karsa z poważną miną wyglądał diametralnie inaczej. Niemal...niepokojąco. Zazwyczaj w takim momencie jego rozmówcy po gardle spływał zimny pot. Albo i co innego...
-Rozumiem, że nie mam pytać dlaczego sprawą nie zajmują się Archoni ze Szponu czy choćby STING? - zapytał cicho oficjalnym tonem.

Newrin - 2013-11-26 17:31:22

Hrabia wysłuchał Przyjaznego i zastanowił się ile może wyjawić.
- To nie bomba - rzekł wreszcie po długim milczeniu - Lecz by urządzenie mogło być w pełni sprawne wymaga energii. To przejęta od Kurgan maszyna myśląca. Jeśli będzie odłączona od energii zbyt długo będzie trzeba ją zrestartować prawdopodobnie tracąc większość danych.
Następnie zwrócił się do Karsy
- To za kogo się podacie to już wasza sprawa. Wybrałem was bo wasze umiejetności i niezwykłe przymioty każą mi przypuszczać że podołacie zadaniu. Chyba że się pomyliłem - tu spojrzał twardo na Karsę. - Z tym że ja się nigdy nie mylę. - dodał ze złowieszczym uśmiechem, a jego wąsy nadały mu cech urtyjskiego diabła ze starożytnych chrześcijańskich wyobrażeń.
Widząc z satysfakcją minę Karsy, znów poprawił się na niewygodnym siedzisku i odpowiedział.
- Panowie dom Eduardo mimo, że tu na Vera Cruz może nie jest bardzo wpływowy to rządzi całym rodem Hazatów, a ich sojusznicy Castenda, przewodzą obecnie  Archonom i istnieją podejrzenia o związki z Decadosami. STING natomiast wykorzystamy jako dywersję do odwrócenia waszych działań na stacji Cadena 3.
Hrabia wstał i wyprostował się.
- Waszym kontaktem na stacji jest Kapitan Diego Moncada Alatriste.  Jeśli nie zawiedziecie możecie liczyć na szybki awans społeczny i majątkowy. W waszych kwaterach czekają szczegółowe dane i posiłek.To wszystko z mojej strony.- Hrabia zebrał akta osobowe z biurka. Dyskretnie włączył tarczę pojedynkową ukrytą w jednym z guzików munduru i zaczął wychodzić.

Newrin - 2013-11-26 22:46:41

KWATERY
Drzwi do waszych pokoi znajdowały się obok siebie na końcu wąskiego korytarza obok sali odpraw. Kontrastowały czerwonym, wzmacnianym okuciami drewnem od bezbarwnych betonowych ścian. By je otworzyć wystarczyło włożyć zwykły jakby się wydawało klucz do niewielkiego zamka. Pierwsze co po ich otwarciu zwracało uwagę to krótki i wąski korytarzyk prowadzący do jasnego pomieszczenia do którego światło, w przeciwieństwie od reszty bazy wpadało przez okrągłe okno w suficie. Na podłodze znajdowała się mata z herbem Hazatów. Po lewej stronie było wejście do małej łazienki z kabiną prysznicową, a po prawej antresola z łóżkiem pod którą znajdowało się skromne biurko. Na ścianie przeciwległej do wejścia była drewniana szafa i lustro zapewne z wmontowaną magiczna latarnią. Biel ścian nadawała schludne wrażenie. Patrząc w okno sufitowe można było dostrzec wśród tropikalnej zieleni, często przelatujące motylopławy i papugony. Mimo buczącej gdzieś klimatyzacji było bardzo ciepło i duszno.

Vainamoinen - 2013-11-26 22:59:00

Przyjaznemu delikatnie drgnął kącik ust i mrugnęła powieka.
Krugańskie urządzenie myślące.
Poszperał w pamięci.
Z dekadę temu widziałem na statku SetReset admirała..chyba Rising Edga..podobne urządzenie. Z tego, co kojarzę był to starszy model MindTrickAlpha bez dodatkowego zasilania acz też był przez to uboższy, sama baza danych i jakiśtam interfejs kiepskiej sztucznej inteligencji. To tutaj może być czymś podobnym..może być, ale nie wiadomo. Jeszcze nie wiadomo.. - uśmiechął sie w myślach - Cena takiego urządzenia na rynku będzie wysoka, nie jest to byle zabawka dla durnej młodzieży. Ale tu przeciez nie o cenę samego urządzenia chodzi. Informacje w bazach danych są na wagę złota. Gdyby nie odpowiednie komórki zajmujące się protekcją tych danych, można by królestwa upokarzać, obalać generałów czy imperatorów, szantażować..lub w krótkim czasie stać się obrzydliwie bogatą personą - zerknął na księcia, na twarzy Przyjaznego pojawił się mały uśmiech - Myślę, że jest coś, o czym nie wiem a dowiemy się w zaskakującym nas momencie. Popatrzył na Karsę - Młodyś, ale nie głupiś. I ten charakterystyczny uśmieszek..zobaczymy, ile masz w sobie ikry. Nie czekajac na reakcję Karsy rzekł.

- Wdzięczni jesteśmy za pokładane w nas zaufanie. Nie mamy więcej pytań, udamy się niezwłocznie do naszych kwater - Przyjazny wstał czując pulsujący ból w nodze. Prawa? Przecież to lewa jest mniej sprawna.. Minął Karsę i zafundował mu soczysty uśmiech, ukazując rząd zniekształconych zębów. Pokuśtykał wraz z Karsą w stronę drzwi.

Tasandir - 2013-12-03 23:46:39

Karsa kiwnął na pożegnanie i podążył za Przyjaznym.
Sam nie wiedział co o tym wszystkim na razie sądzić. Spojrzał na idącego przed nim mężczyznę nie przestając uciskać ręką mostku i obojczyka.
Nie był przyzwyczajony do pracy z innymi. Brak czasu na dokładne poznanie pozycji tego człowieka tylko wzmagało frustrację nie posiadania wszystkich informacji.
Ech…ale nie ma się co zrywać, czas pokaże. Niepozorność i głupota to moi dobrzy przyjaciele. Moi sojusznicy i wrogowie w jednym.
W milczeniu przebyli wąski korytarz i stanęli przy swoich drzwiach.
Karsa przekręcił klucz i i usłyszał głos Przyjaznego.
-Wejdź, chcę Cię o coś spytać - i zapraszającym gestem ręki wskazał na pokój.
- Tylko jeśli pozwoli się Pan poczęstować  pewnym specjałem Very Cruz. – odparł.
Kiedy ten skinął w zgodzie, Karsa wszedł do swojego pokoju, zabrał kubek i małą fioletową fiolkę.
Gdy pojawił się znów w drzwiach towarzysza ten wskazał mu krzesło. Widząc, że Przyjazny ma problem ze zgięciem się, odłożył przedmioty i pomógł mu usiąść.
Ten mruknął w podzięce i patrzył na Karsę gdy ten nalewał przezroczysty płyn.

- Cisza, chciałoby się powiedzieć – zaczął Przyjazny - aż słychać duchotę pokoju.
Karsa uśmiechnął się i przytaknął. Jego umysł odbijał niestrudzenie kakofonię myśli, rozmów, szumu maszyn i odgłosów tętniącej życiem bazy śrubujących mu się w mózg. Dla niego była to swojego rodzaju cisza. Wymagająca wysiłku, ale cisza.
- Czy przejdziemy sobie na „ty”? – zagadnął.
Przyjazny uniósł jedną brew:  - Nie widzę przeciwwskazań. – poczekał aż mężczyzna pierwszy pociągnie łyk gorzałki.
- Mogę się tylko domyślać ile światów widziałeś i skąd czerpiesz tak znamienitą widzę… - odparł Karsa zza kubka, pociągając łyk pikantno-słodkiego nektaru egzotycznych owoców Very Cruz.
Seria wspomnień sprzed wielu lat przeleciała przed oczami Przyjaznego. Drobny dreszcz przeszedł mu po skórze:
- Jestem kupcem. Miałem zatem okazję… pozwiedzać. Moja wiedza to ciężka praca i doświadczenie.
- Czy właśnie dla tego „doświadczenia” hrabia przydzielił cię do tego zadania?
Przyjazny analizował smak trunku. Dziąsła pulsowały piekącym i rwącym bólem ale przełyk był w siódmym niebie rozkoszy. Gdy nasycił się smakiem napitku, odrzekł:
- Mam do tego parę teorii acz pewnie dowiemy się wszystkiego w swoim czasie. W końcu nie tylko my na tym świecie jesteśmy specjalistami w swojej dziedzinie. A ty? Czym ty się zajmujesz młodzieńcze?
- Jestem „zwiedzającym” jak i ty – uśmiechnął się szeroko – jednym z tłumu żołnierzy Hazatów. To, że akurat mnie przypisano nie ma pewnie większego znaczenia. Jeśli choć w niewielki sposób pomogę w wykonaniu zadania będzie to dla mnie przyjemność i wyraz wdzięczności za możliwość poznania takiej osobistości jak ty. – skłonił z szacunkiem głową. Jak zwykle zachowywał się zachowawczo w stosunku do kogoś kogo nie znał. Wiedział dobrze, że ulubionym daniem każdego jest pycha. Wolał pozostać w cieniu, skulony, poddańczy, uprzejmy by widzieć wszystko wyraźniej i nie odkrywać swych kart przed nikim. Przy tym wszystkim nie był w do końca fałszywy. Nie dla niego. Lata do bólu nauczyły go pokory. Korzystał z niej więc kiedy tylko mógł. I potrafił dostrzec i ocenić wyższość innych nad sobą. Wyższość, którą potem być może będzie mógł wykorzystać…

Pierwszym odczuciem Przyjaznego była sztuczność. Karsa nie znał go, więc odebrał jego słowa jako podlizywanie się. Jednak patrząc rozmówcy w oczy zastanowił się.
Szacunek! – Przyjazny posłał skromny uśmiech i pokiwał lekko głową - Taak, w rzeczy samej, już zapomniał, że istnieje taka cecha u człowieka. Aż tak mu zależy na zaufaniu i spełnieniu zadania? Skoro mamy spędzić ze sobą radosne chwile, może warto dać mu szanse…
Przyjazny ze skupieniem przyglądał się Karsie.
Zwrócił uwagę, że jego strój odbiegał znaczeni od tych które widział w bazie. Choć widział cechy ubioru żołnierza jego krój bardziej odpowiadał jednostkom archontów lub modzie decadosów. Ściśle przylegający do ciała mundur składał się z uplecionych pasów z jakiegoś specyficznego materiału.  Pas ochraniał jak pancerz szeroki gorset, do którego można było przyczepić broń i schować wiele małych przedmiotów. Rękawy kończyły się na łokciu, dalej przedramię okrywały długie, gładkie rękawice. Widać było, że inteligentne i bystre oczy rejestrowały każdy najmniejszy szczegół na którym spoczęły. Szybkość reakcji i płynne ruchy ciała wskazywały na doskonałą jego kontrolę. Nosił wiele ozdób. Przystojną twarz zdobiły kolczyki i ściągnięte do tyłu włosy, w których przeplatały się pasma dziwnego koloru.
Powściągliwy i bez zbytecznych gestów…a w innym momencie żartobliwy i zuchwały. Najpierw szeroki, rozbrajający uśmiech a po chwili powaga godna kata. Nie do końca przewidywalny…? Głupi czy…robiący z wszystkich głupców? – myślał Przyjazny.
- Co wiesz o maszynach myślących?
- Z pewnością nic czego ty już byś nie wiedział. – rzekł Karsa - Większą pomocą będę jako przewodnik wśród ludzi z którymi będziemy mieć do czynienia. Masz jakieś powiązania z Hazatami?
Zapytany lekko się uśmiechnął.
-Handel to dobry swat przy zawieraniu nowych przyjaźni. Jednak nie znajdziesz u mnie głębokiego oddania i powiązania z rodziną Hazat. Właściwie z żadną z nich. Każda ma jakiś aspekt. Jakąś moc. A ty? Co dla ciebie jest mocą: władza, bogactwo czy religia?
Karsa zdołał dostrzec, iż mimo swojego wiotkiego wyglądu Przyjazny jest niebywale pewny siebie. Liczne blizny na jego głowie i dłoniach mogły sugerować, że przeżył wiele i na pewno nie były to przyjemne historie. Pomyślał, że ukrywa coś pod długim i grubym płaszczem a w jego gestach i ruchach emanowała jakaś stanowczość. Odczuł, ze Przyjazny jest cholernie cierpliwy. Nie potrafił stwierdzić, czy Przyjazny jest skromny czy ekscentryczny. Dziwiła go jego obcesowość  i ton w stosunku do nieznajomego. Zdecydował się jednak kontynuować.
Westchnął.
- Żadne z nich – odparł Karsa mrużąc oczy. Doszedł do niego gorąc pomieszczenia.  Jedną ręką zaczął odpinać niewidoczne na pierwszy rzut oka wiązania rękawiczek.
– Sama definicja w ten sposób mocy jest zgubna. – mówił dalej.
Zdjął jedną z rękawic, a następnie zajął się drugą. Zdjęty materiał odkrył odrażający widok zmasakrowanej skóry ręki. Ukarowie pewnie uznaliby pajęczynę wzorów skaryfikacji za dzieło sztuki. Jednak pierwsze wrażenie przyprawiało o dreszcz. Wijące się mozaiki głębokich i płytkich blizn pokrywały dokładnie obie ręce.
Przyjaznemu nie uszedł pewien szczegół. Masował nerw przy skroni uspokajając myśli na widok pewnej prawidłowości wokół nadgarstków. Kajdany.
- Uznałbym, że pewną „siłą” jest wola, a poprzez nią - cel. – dokończył Karsa patrząc mu prosto w oczy.
Wszystkie trzy rzeczy na tym się opierają, dzięki temu trwają i za pomocą ich mogą upaść i zostać unicestwione. – kończył w myślach – Bez nich nie zdobędzie się ani władzy, straci się bogactwo i nie stworzy religii. Można mieć którekolwiek z nich, a ktoś z celem i wolą szybko ci to odbierze, lub w mgnieniu oka to pozyska, przejmie i będzie miał ich moc.
Przyjazny odpowiedział sobie w myślach –Wola? A może determinacja? Wolę da się złamać, wystarczy nałożyć komuś kajdany  - nie omieszkał spojrzeć na nadgarstki Karsy – i sprawa załatwiona. Gorzej z determinacją. Jeśli zapragniesz osiągnąć cel, bądź zdeterminowany. Wisienką na torcie jest zdobycie władzy. Władza, mocium panie, jest kwintesencją egzystencji. To władza mówi, kto jest bogaty, a kto biedny. To władza dyktuje, kogo należy wyznawać, a kto jest skazany na potępienie. To władza nakłada jarzmo na takich, jak my. Taki książę, nic nie robi, dyryguje innymi jak mu się żywnie podoba. A wystarczy mu podciąć skrzydła i już zaczyna być uzależnionym od innych. Aż wreszcie znajdzie się ten, co mu te skrzydła odetnie całkowicie i pogrąży do cna. Ale szanuje Twój punkt widzenia. Jak na kogoś tak młodego, zdajesz się być niesamowicie doświadczony i wyedukowany. Masz swoje zdanie. To dobrze. Wrócił myślami do pomieszczenia i rozmowy.
Milczenie się przeciągało. Karsa usadowił się wygodniej i utrzymywał spojrzenie rozmówcy.
Przyjazny chciał pewnie by czuł się on niewygodnie, jak na jakimś przesłuchaniu albo rozmowie kwalifikacyjnej. Nie mógł jednak wiedzieć o możliwościach i osobowości Karsy. Ten, widząc, że nie podpada mu pod schemat zwykłego rębajły zauważalnie zaczął uważniej się mu przysłuchiwać. 
- W takim razie jaki jest twój cel w życiu? – zapytał powoli kupiec.
- Chyba nie oczekujesz bym wyjawił ci wszystkie sekrety na pierwszej randce? – rzekł z zaczepnym uśmieszkiem - No, chyba, że mogę ci bezgranicznie ufać, to oczywiście zmienia postać rzeczy – rzekł sarkastycznie.
- Możesz – odpowiedział zaskakująco Przyjazny. Karsa uśmiechnął się. Oboje znali tą grę bardzo dobrze.
Choć Przyjazny nie dal po sobie znać to Karsa czuł, że czymś już sobie zapunktował. Wiedział doskonale, że Przyjazny nie ufa mu, pomimo ze powiedział co innego. Momentami jego oczy zbyt przypominały mu jego.
Zapewne zdobycie zaufania u ciebie będzie prawie niemożliwe – pomyślał Karsa.
Ale osoba taka jak ty nie myślałaby o zdradzaniu towarzyszy czy pracodawcy.
- Hmm – mruknął zamyślony, podnosząc podbródek, studiując twarz towarzysza. – sądzę, że mój cel jest  podobny do twojego. – odpowiedział zagadkowo.
Hmm. To się okaże, prawda?.
- Mamy zadanie do zrobienia i zróbmy je dobrze. – rzekł Przyjazny urywając. – Mam nadzieję, że w trakcie wykonywanego zadania znajdziemy czas na ponowne podjęcie tej rozmowy w trochę innych okolicznościach. –  to powiedziawszy oparł się wygodniej na krześle i zamknął oczy myśląc na odpowiedzią chłopaka.
- Dziękuję za miłe towarzystwo. – odparł Karsa wstając  od stołu. Ruszył do drzwiom poprawiając stójkę. Przyjazny otarł obślinione usta ściereczką i spojrzał jeszcze raz na blizny wychodzącego. Nagle zorientował się, że niektóre widoczne pod skórą żyły, lśnią zielonym żarem. Przyjazny doskonale wiedział co widzi.
Zaskakujące. Jest coś w tobie... Trudno przechodzi mi to przez gardło ale może damy rade sobie nie wchodzić w paradę a nawet będziemy ufnie współpracować. Zacnie!
- Ach, jeszcze jedno – rzucił i wyjął coś z kieszeni– Jak wysoko cenisz swoje życie?
Na stole zagrał cięższy mieszek z jakimiś kolorowymi szlachetnymi kamieniami.
Karsa spojrzał przez ramię na blat. Po chwili milczenia spojrzał Przyjaznemu prosto w oczy:
- Cenię swoje życie jak ten woreczek. Wypocznij dobrze. – i wyszedł.
Przyjazny patrzył jeszcze długo na to co miał przed sobą. Wyciągnął z woreczka jeden z kamieni. Przyjrzał mu się, po czym z całej siły ścisnął go w dłoni aż mu zbielały knykcie. Ten gest zwykle pomagał Przyjaznemu oczyścić umysł z wypełniających go bzdur. A więc zapowiada się na owocna współpraca! – pomyślał Przyjazny i roześmiał się w duchu. Resztę wieczoru spędził na kontemplowaniu odpowiedzi towarzysza.

Newrin - 2013-12-10 14:27:24

http://fc07.deviantart.net/fs40/f/2009/004/5/e/NOVA_STORM_space_station_by_darth_biomech.jpg


TŁO MUZYCZNE
http://www.youtube.com/watch?v=NdeivKLc … BF&index=2




Stacja Cadena 3 majestatycznie zawieszona na orbicie stacjonarnej dokładnie nad portem gwiezdnym Los Aztheka stanowiła ważny punkt
obronno-przeładunkowy. Jej budowę zaczęto jeszcze za czasów Drugiej Republiki jednak kiedy ta upadła w przestrzeni nad Vera Cruz dryfował jedynie niedokończony szkielet. Dopiero setki lat później kiedy konstrukcja zaczęła poddawać się grawitacji planety zaczynając zagrażać jej mieszkańcom. Wtedy to zainteresowała się nią Gildia Przewoźników. Ustabilizowano jej orbitę i zaczęto prowadzić prace mające na celu jej ukończenie. Jeden z Kurgańskich najazdów doprowadził niemal do jej zniszczenia. Na szczęście przebywająca wtedy w jej pobliżu eskadra fregat rodu Eduardo cudem ją obroniła ponosząc duże straty własne. Wtedy uświadomiono sobie jak wielkie znaczenie strategiczne stanowi ona dla obrony Vera Cruz. Przewoźnicy odstąpili sporą sekcję Cadeny na rzecz Eduardów którzy w zamian zobowiązali się do jej obrony. Po ogłoszeniu przez Cesarza Alexiusa Imperialnej Krucjaty przeciw Kurganom stała się ona kluczowym punktem w łańcuchu obronnym Vera Cruz i ważnym miejscem przeładunkowym dla wojska i handlu.

Już po drugiej dobie spędzonej na stacji udało wam się przekonać do stosowania protektorów sonicznych. Wszyscy na stacji je nosili bądź głuchli w zastraszającym tempie. Przyczyną takiego stanu rzeczy był niewyobrażalny hałas spowodowany setkami skrzyń z ładunkiem przemieszczających się po taśmociągach od jednego hangaru do drugiego, tłumem ludzi starających się ubić na giełdzie jak najlepszy interes oczywiście przekrzykując się przy tym jak najgłośniej, żołnierzami którzy non stop ćwiczyli manewry obronne w razie ataku na bazę, nie wspominając już o ryku silników transportowców bez przerwy startujących lub lądujących i generalnie notorycznym pomruku tej całej maszynerii która pozwalała stacji na prawidłowe funkcjonowanie. Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło że panuje tu chaos. Jednak wystarczyło poobserwować chwilę w spokoju by zauważyć, że wojskowe manewry zawsze odbywają się w innej części stacji niż, giełda, a ta że może jest głośna ale zawsze trwa przez określony czas w odpowiednich godzinach i jest skorelowana z transportem. Tak, wszystko tu chodziło jak w antycznym i bardzo głośnym chronometrze. Zarówno Przewoźnicy zadbali o to by przeładunek i handel odbywały się tu tak efektywnie jak to możliwe, jak i żelazne szpony Eduardów pilnowały by na stację nie wkradł się nieład mogący w krytycznej sytuacji zagrozić bezpieczeństwu stacji lub naruszyć wojskowy dryl.

Stacja składa się z czterech głównych poziomów.
Pokład magazynów i hangarów. Oraz centrala lotów i kontroli przestrzeni w okół stacji.

Następny jest:
- pokład mieszkalny z targiem, licznymi knajpkami,giełdą i siedzibą Przewoźników, policji.

Trzeci pokład jest w sporej części niedostępny dla cywili.
- mieszczą się tam kaplica ortodoksji pod wezwaniem św. Mantiusa Żołnierza,
-kwatery wojskowe,
-kwatery Eduardów, i słynna restauracja dla bogaczy - Świetlisty Orzeł oraz szpital garnizonowy.

Na ostatnim poziomie dostępnym tylko za specjalną przepustką są:
- panele kontroli systemów obronnych
- stanowiska nadawcze dalekiego zasięgu
- główny moduł maszyn myślących
- główna jednostka dystrybucji energii
- hangary jednostek obronnych
- stanowiska zdalnej naprawy poszycia
- koszary Archonów i pilotów
- systemy podtrzymywania życia
- kwatery i stanowiska dowódców stacji

Wczoraj udało wam się sprzedać nawet z niezłym zyskiem kilka ton szkła i cały kontener pszenicy. Zgodnie z przepustką możecie na stacji przebywać jeszcze przez 72h potem macie zabukowane miejsca na transporterze przewożącym bydło na planetę. Macie dostęp do pokładów 1,2 i kaplicy oraz restauracji na 3. Na czwarty poziom wstęp maja tylko pracownicy stacji wyższej rangi. Siedzicie teraz w podrzędnej knajpce o nazwie "Kosmiczna Dama".

Tasandir - 2013-12-10 17:50:30

Czekając na kontakt, nowi goście Cadeny 3 wymieniali spostrzeżenia na temat otaczającego ich środowiska. Pomiędzy sarkastycznymi uwagami wplatali półsłówkami ostatnie postanowienia. Zgodzili się ze sobą, że lepiej będzie trzymać się razem i w razie jakiegokolwiek uchybienia wspólnie zmyślać i wydostać się z ewentualnych kłopotów. Stwierdzili też, że powstrzymają się od wypytywania tubylców czy ofiarowaniu komukolwiek choć garści domysłów jaki jest cel ich przyjazdu.
Przyjazny przestrzegł przed kontaktem z Przewoźnikami.
Kupiec zastanawiał się, czemu jego towarzysz ciągle pociera z grymasem skronie.
Tutaj rządzi pieniądz. Nie wiem, jak bardzo bogatymi musielibyśmy być, by trzymać gęby wszystkich przepytanych kupców na kłódkę – pomyślał Przyjazny.
Po drodze do knajpki zdążyli dokonać ustalonego wcześniej zakupu baterii, za środki otrzymane wcześniej od hrabiego. Karsa stukał po niej obcasem pod stołem, w rytm rozchodzącej się leniwie muzyki.
sześć, siedem, osiem, dziewięć stuknięć.. – zanotował Przyjazny.
- No dobra, jaki byłby twój pierwszy strzał gdybyś miał wskazać miejsce gdzie znajduje się nasza zabawka – rzucił od niechcenia.
Zupełnie nie rozumiem tych całych nauszników, ale ilość umysłów na tej stacji…ssss…
Starał się powstrzymać chęć wtargnięcia komuś do głowy i zrobienia małego zamieszania.
- Z punktu widzenia opisu otrzymanego przez księcia postawiłbym tezę, że w module maszyn myślących lub w pomieszczeniach dystrybucji energii. – odparł Przyjazny zmieniając pozycję na krześle, krzywiąc się z nagłego zastrzału w lędźwiach.
- Pomyślałem podobnie, jednak zastanawiam się czy nie ma tego np. w kwaterach Eduardów – odpowiedział Karsa - skoro to ich broszka to może mają to w części ogólnodostępnej dla niepoznaki.
Potarł rękawica brodę i zszedł niżej do mostku.
- Rutyna i pewna równomierność rzeczy zawsze sprawia ze czegoś się nie zauważy – mruknął - lub sprawia, że od razu wychodzi na wierzch cokolwiek niestandardowego. Mam nadzieję, że tutejszy półświatek mnie nie zawiedzie i gdzieś to odnotował – uśmiechnął się i puścił oko do Przyjaznego.
Wszelaki półświatek to dosłownie nieskończona skarbnica wiedzy. Rzecz jasna odpowiednio grubą kiesę trzeba mieć, by z takiej biblioteki skorzystać ale przecież każdego da się kupić.. – pomyślał Przyjazny starając się kontrolować drżenie prawej dłoni.
- Fakt, wszystkie akcje i transakcje są odnotowywane – oblizał wargi na samą myśl przebiegających mu przed oczami rejestrów – przywiezienie tego transportu musiało być zarejestrowane – tyle, że taka informacja będzie bardzo dobrze ukryta. Używając terminologii specjalistycznej rzekłbym zakryptowana.
Kapitan Diego Moncada Alatriste dotarł do niech po niedługim czasie.
kapitan: http://callitaweasel.files.wordpress.co … triste.jpg

Po krótkiej wymianie uprzejmości i przedstawieniu się przeszli do rzeczy.
Przyjazny zaczął od ładunku:
- Czy wiesz jakie wyróżniające się cechy i parametry może mieć ta skrzynka – zakaszlał – co moglibyśmy łatwo namierzyć, wyłapać?

- Co wiesz na temat miejscowej szarej strefy? – zapytał Karsa -  Czy jesteś w stanie nam wskazać do kogo mamy się udać by był w stanie wyciągnąć dla nas te informacje, parametry, anomalie. Jakiś haker?
- Jakie są rodzaje przepustek na ostatni poziom?
- Czy jesteś w stanie dostarczyć nam takowe na ten jakże niedługi czas pobytu na tej stacji? - dodał Przyjazny.

Newrin - 2013-12-13 22:38:15

http://media.screened.com/uploads/0/5028/262268-alatrsite2qd6_super.jpg

Diego niespiesznie popatrzył po was. Potem na menu leżące na stole. Jego twarz była bardzo szczupła. Przenikliwe spojrzenie i ostre rysy nadawały mu wyraz drapieżnego ptaka. Wasz kontakt poprawił wąs i pendent. Znów spojrzał po was i głośno zawołał.
- Camarera! Dzban wina dla moich kompanów i misę paelli z  chorizo. - Kelnerka w obcisłym stroju spojrzała na waszego towarzysza, uśmiechnęła się lekko i poszła zrealizować zamówienie.
Kapitan Alatriste albo nie usłyszał waszych pytań albo uznał odpowiedzieć na nie w stosownej chwili. Odrzucił płaszcz na oparcie siedzenia, rozpiął skórzany kaftan i podkasał rękawy koszuli. Odpiął pendent z rapierem i zawiesił na rogu stolika, a kapelusz z bardzo szerokim i fantazyjnie wygiętym rondem położył sobie na kolanach. Na głowie miał zawiązaną chustę w hazackich barwach.
- Będziemy się siłować. Ty pierwszy - skinął na Karsę rozgrzewając stawy nadgarstka.
- Nie ufam ludziom którzy się nie siłują. - Dodał. Jego głos był cichy i chrypiący. Dało się w nim usłyszeć akcent z Aragon.

Vainamoinen - 2013-12-17 10:31:38

Przyjaznemu nie dał po sobie poznać zdziwienia i lekkiego zniesmaczenia podejściem do sprawy.
Co do cholery...to jakiś zwyczaj Aragoński tak na powitanie przetestować poziom testosteronu? Prawie jak w wiejskiej karczmie! Będę większym przyjacielem proporcjonalnie do moich umiejętności siłowania się! Albo kto lepiej tańczy na stole! A może ja wprowadze taki sposób mierzenia zaufania.. - Poprawił płaszcz i rozmasował kark.
Czas..CZAS! Marnujemy tu CZAS!
Poczuł impulsy przechodzące przez jego kark aż do końcówek palców w prawej ręce.
Relaks, ciepły lunch, dobre wino, seksowna kelnerka, dobra i miła atmosfera..Karso, pokonaj go, skończ szybko tą farsę.
Usiadł wygodniej na krześle, okiem inżyniera przeskanował otoczenie po czym przyjaźnie uśmiechnięty skupił swoją uwagę na Diego.
Brzmisz jak aragończyk a nosisz bawery Hazatu. Dom Chauki czy Hazatu? Może się dowiemy więcej, może nie. Nie jesteś kupcem. Szkoda, bo handel z Aragończykami towarem przemyslowym zawsze był opłacalny.

Tasandir - 2013-12-17 11:11:15

Karsa zmrużył oczy. Westchnął w duchu.
Czasem mam wrażenie, że za bardzo odbiegam od mojego celu. Kiedy ostatni raz podrzynałem komuś gardło? Cały czas tylko jakieś pierdoły a ludzie sami się nie pozabijają bez mojej pomocy…
Uśmiechnął się prześlicznie do kapitana i zaśmiał wesoło odsuwając rzeczy ze stołu. Odpiął na piersi liczne klamerki klapy i odgarnął włosy z czoła wyczuwając pod palcami niektóre kosmyki o nienaturalnej fakturze.
Wziął głęboki oddech i jego jasne oczy spotkały się z drapieżnym spojrzeniem kapitana.
Chowasz się pod różnymi barwami, powiesz mi dlaczego? - pomyślał Karsa i uwolnił delikatnie powstrzymywane ciągle głosy.
Opowiedz mi coś o sobie - uśmiechnął się gorzko do siebie i rzucił się na umysł siedzącego przed nim człowieka.
-Czy osłodzimy czymś te zmagania? Jakieś fanty, może przysługa do spełnienia w przyszłości? – zakończył  te słowa rubasznym uśmieszkiem.
Może twój łeb, za który moglibyśmy z kimś ubić targu?

Newrin - 2013-12-21 10:11:55

Diego uśmiechnął się i przygładził wąs. Oparł łokieć o blat stolika i podniósł dłoń do góry. Spojrzał na nią długo i wymownie. Zdaje się że coś mu się do niej przykleiło. Niewielki kwadracik w cielistym kolorze mógł być zauważony jedynie z bardzo bliska. Przyjaznemu przyszła na myśl ukryta kość pamięci. Dwa i pół centymetra na 17 milimetrów. Grafenowy kompozyt pamięci ukryty pod syntsilikonowym naskórkiem. Łatwy do przekazania komuś przy zwykłym uścisku...
- Oczywiście fanty są jak najbardziej wskazane. Powiedzmy że jak wygram to zapłacicie rachunek. A jak przegram no to cóż...- zawiesił głos i mrugnął konspiracyjnie - ja zapłacę za wasz.
Do stolika podeszła kelnerka z zamówieniem. Jedzenie pachniało wręcz obłędnie jak na taką podrzędną knajpkę. Alatriste lewą ręką wziął widelec i zagarnął sporą porcję do swoich ust. Zamruczał zadowolony i już z drugą porcją w ustach rzekł dość niewyraźnie:
- Słyszałem, że jeśli kogoś stać to najlepiej na stacji może zjeść w restauracji Świetlisty Orzeł. Stołują się tam tylko bogacze i najwyższy personel stacji który po za tym nie opuszcza czwartego poziomu. - kawaler Moncada znów mrugnął  i przełknął pokarm - Ale takiej paelli nie uświadczysz nawet tam. To co z tym siłowaniem? Dłoń zaczyna mi się pocić, a to jest raczej niekomfortowe.

Vainamoinen - 2013-12-21 11:30:21

Rzeczywiście ta paela wygląda i pachnie smakowicie..
Przyjazny prawą ręką zabrał widelec i spróbował dania. Powstrzymał się od grymasu, gdy zniszczone zęby zaczęły mu haratać dziąsła. Uśmiechnął się krzywo i przytaknął, próbując ograniczyć mlaskanie:
- W rzeczy samej, delicje! Karso, pokaż co potrafisz - rzucił prowokującym tonem.

Tasandir - 2013-12-24 11:13:19

Karsa bez słowa gruchnął łokciem o blat i chwycił mocno dłoń kapitana.

Newrin - 2013-12-24 12:30:32

Mięśnie na przedramieniu Kapitana napięły się jak postronki kiedy Przyjazny dał znak do rozpoczęcia. Obaj rywale zaczęli mocno sapać, a ich twarze poczerwieniały. Muskuły naprężyły się, palce pobielały od uścisku i pot wystąpił na czoła. Karsa od razu poczuł jakiś prostokątny przedmiot na dłoni przeciwnika jednak przez rękawice nie mógł wyczuć jego faktury ani rodzaju materiału z jakiego był wykonany. Diego mimo szczupłej postury okazał się być godnym przeciwnikiem. Przez dłuższy czas panował impas.
Hymm ten cały Alatriste oddycha z częstotliwością większą od Karsy o 8%. Natomiast jego przedramię jest odchylone  odśrodkowo o 2 stopnie. Nie mam w tym doświadczenia ale jakbym miał na kogoś postawić to byłby to Karsa - Pomyślał Przyjazny i faktycznie za chwilę na jego ustach wykrzywił się paskudny uśmieszek kiedy to jego kompan z wielkim mozołem ale jednak zdołał pokonać kawalera Moncadę.
- Ufff - sapnął Diego i otarł pod z czoła.
- Godniejszy z waści przeciwnik niż można by po to niesłusznie z waszej fizjonomii odczytać. - Skrzywił się lekko rozmasowując obolały bark.
Karsa rozmasowując dłoń spostrzegł, że do rękawicy niepostrzeżenie przykleiło mu się to dziwne małe ustrojstwo które Diego miał w dłoni.
Tymczasem dyszący jeszcze przez chwilę Alatriste wrócił do posiłku.
Obaj podwładni Hrabiego Bursandra spostrzegli, że Alatriste pisze palcem lewej reki po stole.

DANE NA KOSTCE JESTEM OBSERWOWANY

Kiedy Diego spostrzegł zrozumienie w ich oczach uśmiechnął się smutno.

Tasandir - 2013-12-24 23:00:56

Karsa dyskretnie schował pod rękawicę kostkę, rozmasowując rękę.
- Potrzebujesz pomocy z tą "paellą"? - zapytał oferując pomoc w razie gdyby obserwujący byli dla kapitana problemem. - Może chcesz rzucić wyzwanie naszemu koledze - wskazał na Przyjaznego - płacę rachunek jak wygrasz...no ale jak przegrasz to pewnie już ze wstydu się z nami nie zobaczysz - rzekł chcąc się dowiedzieć czy jest to jedyny moment kiedy może się z nimi skontaktować.

Newrin - 2014-01-12 21:48:09

Alatriste wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu i rzekł.
- To danie chętnie spałaszuję sam. Mam wilczy apetyt i zdrowe zęby. - Następnie zwrócił się do Przyjaznego - Co do siłowania się to na pewno jutro jeśli pan pozwoli bo dziś chyba sobie coś nadwyrężyłem. Ja płacę.

Vainamoinen - 2014-01-13 18:11:19

Trzeba obmyślić jakiś rozsądny plan. Ustalić działania co do sekundy. Mamy mało czasu, przynajmniej dobrze, że otrzymaliśmy dane. - popatrzył to na Karsę, to na Kapitana - Dobrze by było porozmawiać z Karsą w jakimś odpowiednim miejscu tam, gdzie nikt by nam nie przeszkadzał.
- Przepyszny lunch! Trzeba rozprostować nogi! - coś dźwięcznie chrupnęło w plecach Przyjaznego - Karso, chodźmy na spacer na jakiś targ czy do dzielnicy handlowej. Ot nagle przyszła mi ochota doznać odrobiny hałasu i rumoru, może nawet kupię jakąś pamiątkę!. Oblizał wargi spoglądając na Karsę licząc, iż podłapie jego myśl znalezienia się w miejscu, w którym prawdopodobieństwo podsłuchu jest niższe niż prawdopodobieństwo oberwania w głowę spadającą planetoidą..

Tasandir - 2014-01-13 19:20:05

- Taaak...trzeba zakosztować tutejszych "specjałów" - mruknął - dziękujemy za gościnę, mam nadzieję do zobaczenie wkrótce - ukłonił się i wstał od stołu.

Vainamoinen - 2014-01-22 13:07:06

Skierowali się do najbliższego zatłoczonego targowiska. Przeciskając się między stoiskami kupieckimi, otoczeni aurą gwaru i hałasu handlujących, Przyjazny zagaił do Karsy:
- Tylko popatrz na tę całą masę bibelotów! Może kupisz sobie coś? - wskazuje na stoisko z eleganckimi ubraniami, przy którym stoi czternaście osób. - Eh, ale jakość wykonania jest mierna, zdecydowanie nie pasująca na kogoś, kto mógłby pójść na bal przebierańców za naukowców i techników zajmujących się konserwacją sprzętu w laboratoriach.. - przystanął na moment, by odetchnąć i otrzeć czoło brudną szmatką. Splunął, po czym ruszył dalej.
- A może byśmy tak zjedli coś w restauracji dla bogaczy, aż jestem ciekaw zapoznania się z tutejszymi zwyczajami. Może i jakąś przepustkę by Ci się udało wyperswadować - uśmiechnął się chytrze.
- Cholera, całe osiemdziesiąt osiem stoisk i nic ciekawego, jestem zdecydowanie zniesmaczony poziomem jakości tutejszych produktów.

Tasandir - 2014-02-18 20:37:39

Karsa w milczeniu przeglądał zawartości stoisk.
Przed oczami przelatywały mu setki danych, zmiennych, co do sekundy liczonych akcji.
Gdy obliczył wszystkie możliwości i i procent sukcesu kilku najlepszych kompozycji nagle podniósł nieobecny wzrok i odnalazł jedno z najbardziej zatłoczonych miejsc.
Delikatnie wskazał je Przyjaznemu i upewnił się, że może przez te kilka chwil bezpośrednio z nim porozmawiać, uniemożliwiając jakiekolwiek podsłuch.

Patrząc ponad głowami tłumu zwrócił się bez ogródek do towarzysza, tak żeby tylko on go słyszał:
- Dobra. Mamy 72h i pewnie zdążymy wejść w interakcje ze wszystkimi z listy Diega. Zacznę od tego, że Diego zaznaczył szyby wentylacyjne na poziomach 1-4 więc wiemy co gdzie prowadzi ale nie znamy zabezpieczeń, jeśli są tam jakieś w ogóle - westchnął - Mógłbym zaryzykować przedostanie się tam bez zdobywania przepustki, jednak musielibyśmy uzyskać kilka niezbędnych dodatkowych danych. – zwrócił wzrok na Przyjaznego by zobaczyć jego reakcję. Kontynuował natychmiast:

- Z tego co nam wiadomo przepustki na czwarty poziom są uniwersalne. Różnią się tylko numerem ID z wyjątkiem osób z listy. Od nich przy identyfikacji pobierają mikro wycinek naskórka, co oznacza, że jeśli chcemy posłużyć się ich autoryzacją muszę wejść z tymi osobami z bliski kontakt i zdobyć także i ten drobny szczegół byśmy mieli z niej jakikolwiek użytek.
To zabezpieczenie bardziej na wypadek Kurgańskiego abordażu niż na włamania więc ma też pewien próg tolerancji. –dodał w myślach. Dwie osoby z jedną przepustką mogą być nadal dla systemu niewidoczne
- Przepustki są w formie kluczy magnetycznych w kształcie grubego dysku o średnicy ok 4cm. – dodał pokazując na kilka uderzeń serca Przyjaznemu holograficzny obraz z odczytanych danych.

Dzięki rosłej budowie Karsa swobodnie wędrował wzrokiem ponad tłumem, skupiając się na losowo wybieranych punktach. Nie przerywając mówienia, myślał tylko jak bardzo przypomina mu to miejsca w których nieraz bywał. Dreszcz wzgardy przebiegł jego wspomnienia.
Ci ludzie tutaj są tak samo nieświadomi co rozgrywa się na ich oczach jak moja rodzina. Jak ważne nici dziś tutaj poruszymy? A ta hołota nawet nie dostrzeże reperkusji…
Ile to razy udawał zwykłego obywatela by kilka minut później zmienić losy rodzin, polityki, światów… Ile razy patrzył nieobecnie na tłumy takie jak to - ludzi noszących jego nazwisko, którzy ślepi gnali potrzebą konsumpcji i małostkowości jak zwierzęta na rzeź. Zupełnie nieświadomi tego, że rodzina pogrąża się i zapada, a losy ich wszystkich są już policzone. Przypomniał sobie ich ignorancję i bezradność. Przypomniał sobie dlaczego robi to co robi. Przypomniał sobie co zamierza i jaki ma cel. Rodzina...
[/i]Daliśmy się uwięzić. Wszyscy nosimy kajdany[/i].
- Z mojej strony wygląda to tak – ciągnął nieprzerwanie - mogę podejść sprawę od kilku stron, posłuchaj jeśli łaska – Karsa rozejrzał się czujnie czy nie przyciągnęli niczyich spojrzeń bądź niechcianej uwagi - Mamy dostęp do poziomów 1, 2, 3 - z wyjątkiem koszar. Wszystkie poziomy są ze sobą połączone głównym szybem naprawczym w którym operują windy techniczne. Wstęp tam mają tylko technicy przewoźników. Ich przełożonym jest gannok Brudock Babaloo.
Jest on moją pierwszą grupą zainteresowania przez którą rozumiem jego, DAX’a i magistra Eiger’a.
Mam kilka pomysłów jak wkupić się w ich łaski i wykorzystać ich obecność na stacji, jednak by zdobyć przepustkę celowałbym w którąś z pozostałych dwóch jednostek.
Przemieścili się z tłumem do trochę bardziej rozluźnionej części głównego traktu.
- Magister znany jest z zatargów z La Cortą – nachylił się do Przyjaznego -  która też jest osobliwym przypadkiem i o ile głupim pomysłem byłoby wpaść z nią w jakiś konflikt – szczególnie kiedy ktoś chce się mieć drzwi otwarte do Archonów jak ja – pomyślał Karsa – można by podsycić „romans” Eigera z nią poprzez jakiś psikus dla nich wykonany. Dodam także, że skoro lubi weteranów i rycerzy zakonnych istnieje możliwość „innego” podejścia, zależnie jak dużą sympatią mogłaby mnie obdarzyć… – rzucił do Przyjaznego swój szarmancki uśmieszek.
Zamienił się miejscami z towarzyszem robiąc miejsce na przejazd jakiegoś wózka.
-Poniekąd dzięki ewentualnemu zamieszaniu moglibyśmy oddalić od siebie niechciane spojrzenia gdy udamy się do poziomu 4.
-No i zostaje moja ulubiona bramka numer trzy – pan Aston. Podobno boi się inkwizycji. Można więc zrobić z tego użytek. Chciałbym mu zafundować solidną spowiedź – uśmiech Karsy zastąpił wredny uśmieszek. - A przy okazji skoro znasz się na technologii mógłbyś co nieco w chłopaku napsuć.
Hmm…Mógłbym podprowadzić ciuszki kapelanowi Perezowi …– mruknął do siebie radośnie w myśli.
- Generalnie jestem otwarty na propozycje, chętnie wysłucham czy masz jakieś osobiste spostrzeżenia i pomysły na podejście do sprawy.
Pomoc w moich zachciankach mile widziana. Zależnie co nam się uda będziemy mogli natychmiast przejść do dalszej części naszego zlecenia jak tylko zdobędziemy przepustkę bądź wolną drogę do laboratoriów lub pomieszczeń maszyn myślących.
Moglibyśmy zacząć od odwrotnej kolejności niż wymieniłem. Czy zgadzasz się z którymś z podejść i czy w któreś z nich mam wejść w szczegóły póki mamy czas na rozmowę?

Vainamoinen - 2014-02-23 16:32:40

Przyjazny spotkał się ze wzrokiem mijającego ich kupca, skubnął górną wargę i przystanął.
- Poczekaj chwilę - sapnął. Sto siedemdziesiąt uderzeń na minutę, uspokoić tętno, wdech, wydech, wdech. Spojrzał spod ukosa na Karsę. Nieźle, nieźle, pod tym twoim szarmanckim uśmieszkiem skrywa się niezły kombinator. Zabrał z pobliskiego stoiska ulotkę, podszedł z powrotem do Karsy, rozłożył papier i udając, że czyta rzekł:
- Mógłbyś skorzystać z zaproszenia i iść w przebraniu egzotycznej prostytutki do magistra, on wprost uwielbia niespodzianki - Przyjazny wyszczerzył się tak mocno aż go dziąsła zaczęły boleć. Richard, ty tłusty zboczeńcu. Mało kto wie, iż swego czasu chętnie odwiedzałeś zapuszczone krańce układów gwiezdnych tylko po to, by nasycić swoje seksualne perwersje. Aż mnie dziw bierze, że nie zapraszasz młodych mężczyzn jak to miałeś w zwyczaju robić. Gdybyś tylko wiedział, że pieniądze jednak nie zamykają ust innym kupcom, którzy wiedzieli, co wyczyniasz. Kogo raz przekupisz, ten będzie bardziej łakomy na kolejne łapówy aż zgnije utopiony przez własną chciwość.
- W zasadzie to mógłbyś go od razu zneutralizować, zabrać przepustkę i wyjść, zostawiając jakąś notatkę z podrobionym pismem La Corty, by wywołać małe zamieszanie. Albo go upokorzyć, zmieszać z błotem, niech z bólu i pogardy ludzi stoczy się na samo dno tam, gdzie jego miejsce. Ale po co sobie brudzić niepotrzebnie ręce, kiedy można wynająć ładną panienkę, zaoferować jej odpowiednią sumę za zdobycie fragmentu naskórka za pomocą takiego urządzenia z przełomu XX i XXI wieku - tu Przyjazny próbuje naskrobać na ulotce jakieś schematy elektroniczne mikromaszynki - które zamocowane na rękawiczce i przy kontakcie z osobą trzymaną za rękę, bezinwazyjnie i bezboleśnie pobierają fragment naskórka - połknął nazbieraną grudę śliny, wytarł usta - Nie mam pewnosci czy bylbym w stanie skonstruowac takie urządzenie, trzeba to skonsultowac z Diego albo poszukac czegos takiego tu na targu. Niemniej mając ten fragmencik skórki, nasz comrade Diego mógłby podrobić dla nas kartę dostępu na 4 poziom. Podoba mi się pomysł z romansem i sądzę, że można sprawdzić cierpliwość pani La Corty wysyłając jej prowokacyjny 'list miłosny' od pana Magistra wraz z jakimś prezentem, który wprowadziłby La Cortę w furię. Najlepiej jeszcze wyczuć odpowiedni moment, gdy Magister byłby akurat zajęty schadzką z panienkami.
Przyjazny schował ulotkę do kieszeni, ruszył skierowawszy się z powrotem w stronę Kosmicznej Damy. Gdy zrównał się z nim Karsa, rzekł:
- Jestem skory do udzielenia pomocy w Twoim planie, mój znasz. Możemy to jakoś ze sobą połączyć. Kuszą mnie jeszcze inne możliwości ale zostało nam tylko 71 godzin i 55 minut do zakończenia zadania.

Vainamoinen - 2014-03-28 11:24:36

Po dłuższej chwili zamyślenia Przyjazny rzekł:
- Zróbmy tak. Rozejrzyjmy się po zamtuzach wypytując, czy Magister zamówił sobie młode kobiece ciała na dzisiejszy wieczór a także dowiedzmy się, z jakich powodów La Corta nie znosi Magistra. W tej drugiej sytuacji proponuję pójść do Gildii Przewoźników, tam muszą coś wiedzieć.
Odkaszlnął flegmę.
- Te informacje posłużyć nam mogą do fortelu. Primo, damy do towarzystwa mogą pozyskać dla nas zarówno przepustkę jak i fragment naskórka, chociażby udając jakieś perwersyjne zabawy. - Zrobił krótką pauzę - Sekundo, jeśli będziemy znali powody zatargów, moglibyśmy połączyć je z wizytą prostytutek i jednocześnie w jakiś magiczny sposób nakłonić LaCortę do nagłej inspekcji w kwaterze Magistra co dałoby nam możliwość odwrócenia od siebie uwagi. Jeśli pomysł z La Cortą nie wypali, zostaje wariant numer jeden.
Ponownie oczyścił gardło z niedającej spokoju wydzieliny.
- Jeśli plan z panienkami nie wypali, bierzemy się za wymieniony przez Ciebie plan z Astonem. Trzeba pozyskać ubranie kapłana, mógłbyś taką role kapłąńską odegrać i wyspowiadać Vrentisa, gdzie ja w między czasie bym niczym pokutnik stał gdzieś w pobliżu, ot na wszelki wypadek, gdyby trzeba było użyć siły - kącik ust Przyjaznego drgnął. - Tylko musimy mieć pewność, że w miejscu spowiedzi nie będzie świadków, ale z rana nie powinien to być problem.
- Jeśli plan z jakiś powodów fortel z Astonem nie wypali, pomyślałem sobie, że jest też możliwość próby przekonania pana Escavedo, by nam swojej przepustki użyczył. A czemu miałby to zrobić? Musielibyśmy przekonywującą bajeczkę o naszych wojennych krwawych eskapadach wymyślić, wkupić się w jego łaski, spójrz na mnie - Tu teatralnie zrobił lekki ukłon - czy nie wyglądam na poturbowanego weterana? - uśmiechnął się paskudnie.
- Złapać go nietrudno, powinien jeszcze wieczorem siedzieć w Świetlistym Orle. Gdybym przekonał go, iż jako przewoźnik czekam na jakiś towar z laboratoriów a Magister zablokował mi tymczasową przepustkę, bo mnie nie darzy sympatią, to może gra na współczuciu Escaveda się uda. Prawdopodobieństwo jest niewysokie, szacowałbym 60% powodzenia ale to zawsze więcej, niż połowa.
Po swojej wypowiedzi i przytaknięciu Karsy Przyjazny wraz z towarzyszem skierowali kroki do najbliższej siedziby Gildii Przewoźników, by tam dowiedzieć się conieco o Magistrze i jego dziewczynach oraz zgrzytach z LaCortą.

Newrin - 2014-04-07 12:38:26

Powód dla którego kapitan De La Cort nie lubi Eigera jest powszechnie znany i uzyskanie tej informacji nie sprawiło wam problemu. De La Cort obwinia przewoźników za śmierć swojego brata, co więcej podejrzewa, że za sprawą Magistra Richarda odbywa się na stacji jakiś przemytniczy proceder na wielką skalę. Oczywiście według Przewoźników z którymi przyszło wam o tym rozmawiać panuje przekonanie iż Lady Eliza, tak ją zwą ma po prostu paranoję i brakuje jej dobrego chędożenia. Jak widać sam Eiger podziela ową opinię i przy każdej okazji składa De La Cort propozycje "rozładowania stresu w jego kwaterze". Ale Pani kapitan widać ma swoje metody i po takim epizodzie przeprowadza zajadłe inspekcje, kontrole, szkolenia i co tam jeszcze jest w jej zakresie żeby uprzykrzyć przewoźnikom życie. Mimo tego Eiger już dawno założył się z Vrentisem i paroma oficerami z DAXem na czele, że jeszcze uda mu się zmiękczyć serduszko Lady Elizy. Dla większości osób tymczasowo przebywających na stacji takie "końskie zaloty" pomiędzy dowództwem są tylko kiepskim żartem i udręką.

Następnego dnia o świcie jedna z opłaconych przez was kurtyzan wraca od Magistra podczas gdy spożywacie skromne śniadanie w jednym z pustych jeszcze o tej porze barów.
Mieliście szczęście, że Lumen nie należy do Gildii Kurtyzan, te bowiem dbają o interesy swoich klientów. Kiedy nachyliła się nad waszym stolikiem, poczuliście wyraźny zapach bergamotki, drzewa sandałowego i jakiegoś cytrusa. Jej Fioletowy płaszcz zakrywał całe ciało ale mimo to pod napiętym tu i ówdzie materiałem rysowały się kuszące kształty.
- Dzień dobry panowie i smacznego. Niestety nie udało mi się z identyfikatorem. Przed igraszkami mój klient schował go do sejfu. Nie był również skłonny do zabawy w drapanie czy tym podobne uciechy więc naskórka też nie mam. Jeśli jednak zależało wam na jego DNA to mam to - Sięgnęła po kieliszek z jajkiem na miękko z którego jadł właśnie Przyjazny. Jajko rzuciła na talerz natomiast kieliszkiem sięgnęła pod płaszcz, prosto między nogi. Zrobiła minę cnotki po czym odstawiła kieliszek na miejsce, po brzegi wypełniony spermą. Uśmiechnęła się konspiracyjnie.
Przyjazny mruczał pod nosem wpatrując się w kieliszek - Około 6ml nasienia, czyli 500 milionów plemników,każda komórka ma tylko połowę DNA czyli 1,5 miliarda nukleotydów. Ty głupia kurwo nie znasz podstawowych praw biologii. Może z technologią z czasów drugiej republiki moglibyśmy resekwencjonować kod genetyczny ale ilość kombinacji do wypróbowania na pewno przekracza 62 godziny i 34 minuty potrzebne na wypróbowanie ich wszystkich. Możemy mieć tylko nadzieję, że znajda się tam jakieś komórki nabłonka należące do Magistra ale i to bez specjalistycznego sprzętu nic nam nie daje. Zdaje się że już wiemy czemu nie należysz do Gildii Kurtyzan.
Czoło dziwki zmarszczyło się odzwierciedlając wysiłek intelektualny potrzebny do zrozumienia wywodu. - Czyli że sperma ma pół kodu DNA? Wybrakowana jakaś? No to ja mam jeszcze to - sięgnęła do kieszeni skąd wyjęła przybornik kosmetyczny. Otworzyła i szczypczykami podała wam dwa małe włosy z cebulkami. - Eiger prosił mnie żeby mu wyrównać brwi - powiedziała po czym ulotniła się za nim mogłoby się okazać że we włosach również jest za mało kodu.


Zostało wam 61 godzin i 4 minuty gdy w kaplicy Mantiusa Żołnierza rozpoczęło się poranne nabożeństwo. Karsa w przebraniu zajął już swoje miejsce w konfesjonale, a Przyjazny zasiadł przy ławce nieopodal. Cała kaplica była sporym okrągłym pomieszczeniem z widokiem na wschodzące właśnie znad Vera Cruz słońce. Kazanie zaczęło się gdy pierwsze promienie światła dosięgnęły okazałej rzeźby świętego wojownika w zasilanej zbroi z pistoletem plazmowym w jednej dłoni, a świętym mieczem Mandżuśri w drugiej. Kapelan Escavedo głosił płomienne kazanie by w sercach licznie zgromadzonych żołnierzy, rycerzy, pilotów i sanitariuszy rozpalić wiarę w zwycięstwo na frontach Hiry. Pod koniec kazania, bocznym wejściem wszedł Vrentis i udał się prosto do konfesjonału. Wszystko szło zgodnie z planem...
Do momentu kiedy dokładnie 72 sekundy później oczom Przyjaznego ukazała się leciwa kapłanka, kuśtykająca o lasce w stronę wnęki z konfesjonałami. Była ubrana w skromną szatę mniszki z pięknie zdobionym epitrachelionem spowiednika. Pod pachą niosła opasły tom "Grzechów technologii wykaz i pokuty do nich zalecane" Sytuacja nie wyglądała za dobrze. Przyjazny ocenił że za 63 sekundy mniszka dotrze do konfesjonału i odkryje siedzącego tam Karsę. Tymczasem zebrani złożyli na piersiach znak gwiezdnych wrót i za przykładem dwóch braci z zakonu Chorałów zaczęli donośnie śpiewać "Cód Pocisków".

www.mahimachadhry.pun.pl www.pokes-core.pun.pl www.magicots.pun.pl www.ashamani.pun.pl www.tecktonik.pun.pl